To już trzeci tydzień, gdy Piekarzanie prowadzą zbiórkę darów. Społecznicy od rana do nocy pomagają uchodźcom

O ile na początku zbiórka darów powstała, dzięki inwencji grupy SPI, tak po kilku dniach urząd miasta wsparł społeczników. Punkt przy ulicy Bytomskiej jest pewnego rodzaju oazą dla Ukraińców - mogą otrzymać tam to, czego najbardziej potrzebują do życia. Jednak jest jeden szkopuł, Ukraińcy nie zawsze potrafią prosić - wstyd zżera ich od środka.

Coraz częstszym zjawiskiem obserwowanym w social mediach jest hejt kierowany w stronę Ukraińców. " Dlaczego oni dostają mieszkanie za darmo - a ja muszę czekać?", "bezpłatna komunikacja? a ja płace od 10 lat i żadnej zniżki" - wymieniać, można by tak w nieskończoność. W Ukraińcach budzi to lęk i niepewność - w miejscu zbiórki darów, gdzie powinni czuć się swobodnie, boją się prosić o rzeczy pierwszej potrzeby - jak odzież i żywność. Maciej Gwóźdź, jeden z organizatorów opowiedział jak wygląda to od środka.

"To przeważnie kobiety i dzieci, które są zagubione"

Od środy, 16 marca uchodźcy mogą zgłaszać się do specjalnego punktu w urzędzie miasta, który przyzna im numer PESEL. Przy okazji tej formalności Ukraińcy nakierowywani są na miejski punkt zbiórki darów. Mogą otrzymać tam to, czego aktualnie najbardziej potrzebują do życia. To przede wszystkim żywność, odzież, chemia, a nawet i szkolne wyposażenie - do piekarskich szkół uczęszcza ponad kilkadziesiąt Ukraińców.

- Coraz więcej uchodźców trafia do naszego punktu. W większość przypadków proszą o niezbędne rzeczy, jednak zdarzają się i ci, którzy wstydzą się o nie prosić - podkreśla Maciej Gwóźdź.

Wstyd i zażenowanie towarzyszy im, bo są na łasce obcego im dotąd społeczeństwa. Do 24 lutego żyli normalnie, byli samowystarczalni. Nie spodziewali się takiego obrotu sprawy.

Wolontariusze? Nie. Anioły pomagające kilkadziesiąt godzin na dobę

Lista potrzebnych rzeczy zmienia się z godziny na godzinę. Organizatorzy zbiórki nie są w stanie przewidzieć, czego zabraknie w magazynie. Gwóźdź wskazuje, że obecnie najbardziej potrzebne są środki chemiczne - proszek do prania, kapsułki oraz płyn do płukania. Dodatkowo dzieci, które wysyłane są do szkół nie mają plecaków oraz przyborów szkolnych. Stąd prośba o zasilenie zasobów o te artykuły.

Pojawiają się także bariery komunikacyjne - przede wszystkim z dziećmi. Kilkulatkowie przychodzący ze swoimi mamami boją się odezwać i nawiązać jakikolwiek kontakt. Maciej Gwóźdź i pozostali społecznicy znaleźli na to sposób.

- Pomimo pierwszej bariery, możemy dogadać się z nimi na migi. Wykorzystujemy technikę zabawy, by się do nich zbliżyć. Wtedy bez oporów częstują się dostępnymi słodyczami. Ich uśmiech jest bezcenny - tłumaczy Gwóźdź.

Organizator zbiórki zwraca uwagę na ogromne zaangażowanie wolontariuszy, którzy spędzają kilkanaście godzin w magazynie. Zdarzają się im również nieprzespane noce. W punkcie zbiórki każda para rąk jest na miarę złota. Darów cały czas przybywa, trzeba je na bieżąco segregować i rozdawać. Ważna jest również strona formalna, bez której piekarskie społeczeństwo nie wiedziałoby co ofiarować uchodźcom.

Subskrybuj piekary.info

google news icon