Tego samego dnia, po południu, na policję w Piekarach Śląskich zgłosił się 25-letni Kamil N., który zeznał, że około godziny 22:30 przebywał w restauracji Imperium, gdzie wypił piwo. Mężczyzna przyznał, że już wcześniej był pod wpływem alkoholu. Według jego relacji obudził się około godziny 2 w nocy, sam w lokalu, w którym rozwijał się pożar. Twierdził, że nie miał możliwości wydostania się z budynku i nie wie, jak doszło do tego, że został w nim zamknięty. Kamil N. wybił szybę i uciekł. Jeszcze tego samego dnia, po godzinie 15:00, zgłosił się na policję, aby opowiedzieć, co się wydarzyło. Policja przyjęła zeznania młodego mężczyzny i pozwoliła mu wrócić do domu.
Trzy dni później prokurator nadzorujący śledztwo, Wojciech Braziewicz, doszedł do wniosku, że to Kamil N. podpalił pizzerię. Mężczyźnie przedstawiono zarzuty karne i złożono wniosek o jego tymczasowe aresztowanie na trzy miesiące. Kamil N. przebywa w areszcie do dziś, a w międzyczasie Sąd Rejonowy w Tarnowskich Górach szybko przedłużył areszt na kolejne miesiące.
Z prośbą o zainteresowanie się sprawą, zwrócił się do redakcji Gazety Myszkowskiej/KurieraZawierciańskiego Marcin N., ojciec podejrzanego mężczyzny. Marcin N. nie wierzy, że jego syn mógł podpalić restaurację:
– Zrobili z niego podpalacza, a moim zdaniem syn miał zginąć w tym lokalu, odurzony alkoholem albo czymś innym, a winę za pożar przypisano by jemu. Chłopak miał się spalić, a właściciel zainkasowałby ogromne odszkodowanie. Ale budynek się nie spalił, uszkodzona została tylko część obiektu, a mój syn zdołał się wydostać. Sam zgłosił się tego samego dnia na policję i opowiedział, co pamięta. Oczywiście może być podejrzanym, bo kamera pokazała, że był w lokalu po północy. Ale jak się tam dostał? Pizzerię zamknięto przed godziną 22:00, a mojego syna widać w lokaluprzed północą, jak zamroczony plącze się przy barze, nalewa sobie piwo, a nawet próbuje zapłacić, przykładając coś, chyba telefon, do terminala – mówi Marcin N.
Choć sprawa nie dotyczy powiatu myszkowskiego ani zawierciańskiego, rodzina podejrzanego zwróciła się do redakcji Gazety Myszkowskiej/Kuriera Zawierciańskiego z prośbą o zbadanie sprawy i jej nagłośnienie. Rodzina Kamil N. twierdzi, że nie mogą liczyć na pomoc mediów z Piekar Śląskich czy Tarnowskich Gór.
O pożarze pisał Przegląd Piekarski w artykule: „Pożar w restauracji. Podejrzany w areszcie”. W artykule podano, że straż pożarna otrzymała zgłoszenie o pożarze 17 maja, kilka minut po pierwszej w nocy. W akcji gaśniczej uczestniczyło 11 zastępów straży, łącznie 33 strażaków. Pożar objął parter, piętro oraz część dachu budynku. Już wtedy opisywano go jako „ogromny pożar, który objął cały budynek”. Jednak na zdjęciach widać, że z jednej strony budynku trudno dostrzec ślady po pożarze. Całkowicie zniszczona została przybudówka, w której znajdowała się kuchnia pizzerii Soprano.
W artykule Przeglądu Piekarskiego pojawia się zastanawiający fragment. Gazeta cytuje wpis z 20 maja 2025 roku na profilu Facebook „Hotel Restauracja Imperium”: „Przyczyną pożaru było celowe i świadome podpalenie! Z zapisu rejestratora monitoringu udało się odzyskać nagranie i całość zdarzenia”. To interesujące, że właściciele restauracji już 20 maja ogłosili, że przyczyną pożaru było podpalenie, mimo że oględziny miejsca zdarzenia wykonane przez zespół techników kryminalistycznych odbyły się dopiero dzień później, 21 maja.
20 maja, na polecenie prokuratury, został zatrzymany Kamil N. w swoim mieszkaniu i przedstawiono mu zarzuty. Mężczyzna nie przyznał się do podpalenia budynku. 22 maja sąd wydał nakaz jego tymczasowego aresztowania. Redakcja Gazety Myszkowskiej/Kuriera Zawierciańskiegozebrała informacje o tej sprawie. Prokuratura Rejonowa w Tarnowskich Górach prowadzi śledztwo w sprawie pożaru pod sygnaturą 4098-4.Ds.485.2025.
21 sierpnia prokuratura odpowiedziała na pytania redakcji, choć w sposób lakoniczny:
Wobec podejrzanego Kamila N., któremu ogłoszono zarzut z art. 163 par. 1 pkt 1, postanowieniem Sądu Rejonowego w Tarnowskich Górach z dnia 22.05.2025 zastosowano środek zapobiegawczy w postaci tymczasowego aresztowania na okres 3 miesięcy. Postanowieniem z 8.08.2025 przedłużono stosowanie tego środka na okres dalszych 4 miesięcy – poinformowała prokuratura.
Żeby czytelnicy mogli zrozumieć zawiłość tej sprawy, powtórzymy pytania wysłane do Prokuratury Rejonowej w Tarnowskich Górach 13 sierpnia:
- Czy prokuratura bada lub choćby bierze pod uwagę wersję wydarzeń, w której Kamil N. mógł zostać celowo zamknięty w lokalu, a podpalenia (w tym kontekście celowego) mogły dokonać inne osoby?
- Czy prokuratura ustaliła dane 3 lub 4 osób, z którymi Kamil N. miał być widziany kilka godzin przed pożarem na przystanku komunikacji miejskiej, z którego odjeżdża się w kierunku jego miejsca zamieszkania?
- Czy prokuratura bada okoliczność wskazaną przez świadka, który twierdzi, że widział Kamila N. spożywającego napój z czerwonego kubka, podczas gdy pozostałe osoby używały białych kubków? Czy prokuratura nie rozważa, że różne kolory kubków mogły być celowym działaniem, aby uniknąć pomyłki w podaniu napoju „ofiary”, później zamkniętej w pizzerii?
- Czy wiadomo, jak Kamil N. dostał się do lokalu, w którym doszło do pożaru, skoro drzwi nie noszą znamion wyłamania, a jedynie widać na nich nieudolne zadrapania?
- Czy nagrania z monitoringu, na których widać Kamila N. poruszającego się nieskładnie, nalewającego piwo, rozlewającego je i próbującego zapłacić, wskazują na stan otępienia, np. w wyniku zażycia substancji psychoaktywnych?
- Czy po zatrzymaniu Kamila N. (3 dni po pożarze) zlecono badania moczu i krwi w kierunku wykrycia ewentualnych substancji psychoaktywnych? Jeśli tak, jakie były wyniki?
- Czy pobrano próbki włosów Kamila N. do badań toksykologicznych?
- Jak ustalono wartość strat na 3,65 mln zł? Czy była to wycena zlecona przez prokuraturę, czy dostarczona przez poszkodowanych? Kto ją wykonał?
- Jaki był powód wniosku o przedłużenie aresztu dla Kamila N.? Czy była to jedynie wysokość strat, czy też inne przesłanki procesowe?
- Jak prokuratura interpretuje fakt, że Kamil N. uwolnił się z lokalu, wybijając okno, a następnego dnia zgłosił się na policję, opowiadając, co się stało? Czy takie zachowanie jest typowe dla podpalacza lub osoby, która przypadkowo zaprószyła ogień?
Fragment odpowiedzi prokuratury na nasze pytania jest interesujący, ponieważ pytaliśmy o sposób ustalenia wartości szkód oraz o wartość polisy ubezpieczeniowej. W sprawie ogłoszono, że straty wyniosły aż 3,65 mln zł. Prokuratura odpowiedziała, że wielkość szkód nie miała znaczenia: „Podstawę zastosowania tego środka (aresztu – przyp. red.) nie stanowi wielkość powstałej szkody, lecz przesłanki procesowe wskazane w art. 249 par. 1 i art. 248 par. 1-3 k.p.k.”. Dotarliśmy do postanowienia aresztowego.
Sąd uzasadnia decyzję dużym prawdopodobieństwem popełnienia przestępstwa przez podejrzanego. W postanowieniu wskazano, że straty w wyniku pożaru wynoszą 3,65 mln zł. To znaczna kwota, jednak od strony ulicy niemal nie widać śladów zniszczeń. Okazuje się, że zarówno prokuratura, jak i sąd przyjęły tę wartość, ponieważ taką kwotę podali właściciele budynku i pizzerii. Straty są istotne, ale całkowitemu zniszczeniu uległ jedynie fragment dachu, wyposażenie pizzerii oraz kuchnia. Pomieszczenia są okopcone, instalacje zniszczone, ale budynek stoi. Czy straty rzeczywiście wynoszą 3,65 mln zł? Ciekawym pytaniem pozostaje, na jaką kwotę opiewa polisa ubezpieczeniowa.
Prokurator Rejonowy w Tarnowskich Górach, Justyna Rzeszut-Sieńkowska, na większość pytań nie udziela odpowiedzi, zasłaniając się dobrem śledztwa. Jednak jedno zdanie w jej wypowiedzi zasługuje na uwagę: „Postępowanie jest na etapie gromadzenia materiału dowodowego, prowadzone są dalsze niezbędne czynności zmierzające do pełnego wyjaśnienia okoliczności zdarzenia i są brane pod uwagę wszystkie możliwe wersje, w tym te wskazane w pana piśmie”. To istotne, ponieważ choć prokuratura uznała, że Kamil N. podpalił lokal, był widoczny na nagraniach monitoringu, gdzie zatacza się, nalewa piwo i próbuje za nie zapłacić, jednocześnie prokuratura nie wyklucza innej wersji wydarzeń. Według której, Kamil N., będąc już pijany, mógł zostać dodatkowo odurzony, a następnie zamknięty w lokalu, w którym ktoś inny podłożył ogień. Pizzeria miała spłonąć, a Kamil N. zginąć w pożarze, zabierając winę do grobu. Szczęśliwie dla siebie, obudził się, wybił okno i uciekł, co mogło pokrzyżować plany faktycznych sprawców.
Wątpliwości w tej sprawie jest wiele. Dlaczego Kamil N. przebywa w areszcie? Czy dlatego, że jest wygodnym podejrzanym? Kamil N. zgłosił się na policję jeszcze tego samego dnia, opowiadając, co pamięta. Prokuratura powinna dokładnie zbadać wszystkie okoliczności, aby wykluczyć możliwość, że Kamil N. jest niewinną osobą, która mogła paść ofiarą manipulacji.
Kamil N. jeszcze w dniu pożaru, 17 maja, po godzinie 15:00 zgłosił się na policję i zeznał, że obudził się w pizzerii Soprano, nie wiedząc, jak się tam znalazł. Twierdził, że prawdopodobnie był w restauracji około godziny 22:00. Przyznał również, że wcześniej spożywał alkohol. Po pożarze zeznania złożyli pracownicy pizzerii Soprano, którzy potwierdzili, że lokal został zamknięty przed godziną 22:00, a przed zamknięciem dokładnie sprawdzili, czy nikt nie został w środku, na przykład w toalecie. Wykluczyli możliwość, aby ktoś mógł się schować. Wyjaśnienia Kamila N., że znajdował się w lokalu około godziny 22:30, należy więc traktować z ostrożnością. Sam przyznał, że był pijany, co dodatkowo podważa jego zdolność do precyzyjnego określenia czasu i miejsca. Nie mógł być w lokalu po godzinie 22:00, skoro pracownicy zamknęli pizzerię przed tą godziną.
Już po zatrzymaniu Kamila N. zeznania złożyli jego koledzy. Około godziny 23:00 (godzinę po zamknięciu pizzerii) ktoś miał zadzwonić z telefonu Kamila N. do jednego ze świadków, prosząc, aby go zabrali. Dwóch kolegów szukało go przez prawie godzinę, jak sami zeznali. W końcu znaleźli Kamila N. na przystanku, gdzie przebywał w towarzystwie czterech mężczyzn. Sprawdzili mu autobus, ale ostatecznie zostawili go z tymi czterema mężczyznami, którzy mieli się między sobą kłócić. Około północy koledzy Kamila odjechali. Odchodząc, nie zauważyli, aby restauracje Imperium czy Soprano się paliły – w oknach było ciemno.
Właściciele restauracji ogłosili 20 maja (w dniu zatrzymania Kamila N.), że nagrania monitoringu wszystko wyjaśniają. Czy rzeczywiście? Na nagraniach widać, jak przez około 40 minut, od 00:10 do 00:54, Kamil N. kręci się po pustym lokalu, zatacza, próbuje nalać sobie piwo, rozlewa je i przykłada coś do terminala płatniczego, jakby chciał zapłacić. Wydaje się otumaniony – czy to alkoholem, czy czymś innym, powinno zostać ustalone przez biegłych. Prokuratura nie odpowiedziała na pytania, czy po zatrzymaniu, trzy dni po pożarze, wykonano u podejrzanego badania toksykologiczne. Według naszych źródeł tego nie zrobiono. Czyżby zadziałał mechanizm: mamy podejrzanego, więc nie szukamy dalej?
Czy prokuratura na pewno ma w areszcie sprawcę pożaru? Przyjęta teza o celowym podpaleniu wydaje się co najmniej wątpliwa. Nagranie z monitoringu pokazuje otumanionego, zdezorientowanego mężczyznę, który gapi się w kamerę – na pewno nie wygląda na działającego z wyrachowaniem podpalacza. Jak Kamil N. miałby się dostać do pizzerii? Poza drobnymi zadrapaniami na drzwiach nie ma śladów włamania. Właściciele lokali dostarczyli wysokiej jakości monitoring, ale pokazuje on jedynie scenę z Kamilem N., jak pląta się po lokalu. Dziwne, że nie zachowały się nagrania sprzed zamknięcia restauracji ani z kamer zewnętrznych.
Zeznania pracowników pizzerii i kolegów Kamila N. wskazują, że Kamila N. nie było w lokalu w chwili jego zamykania. Godzinę później, a nawet około północy, był widziany na przystanku, pijany, w towarzystwie czterech mężczyzn. Kim byli ci mężczyźni? Jeśli nagranie z kamery w pizzerii ma właściwie ustawiony zegar, Kamil N. pojawia się za barem pizzerii o godzinie 00:11. Jak się tam dostał? Drzwi do pizzerii i restauracji nie noszą śladów włamania. Biegli zabezpieczyli na nich jedynie drobne zadrapania. Po zakończeniu akcji gaśniczej budynek został przekazany właścicielom, którzy później zeznali, że wymienili zamki.
21 maja właściciel restauracji ponownie złożył zeznania, informując policję prowadzącą dochodzenie o odkryciu nowych dowodów: odkręconych kurkach na kuchni gazowej. Trzy z czterech kurków miały być ustawione na maksymalną pozycję. Na kuchni znajdowały się garnki z olejem spożywczym w środku. Właściciel pizzerii twierdzi również, że przy kuchence znalazł nadpaloną zapalniczkę.
Pojawia się także wątek sejfu, który nie został otwarty, ale właściciel przyznał, że był odkręcony i leżał na posadzce. Jak i kiedy sejf został odkręcony, pozostaje niewyjaśnione. Sejf był mocowany od środka, co oznacza, że aby dostać się do śrub, należało go najpierw otworzyć. Czy odurzony alkoholem Kamil N., który ledwo trzymał się na nogach, mógł tego dokonać? Nawet jeśli czynności takie, jak próba kradzieży sejfu czy podpalenie miałyby zostać wykonane przez czterech mężczyzn, widzianych z Kamilem N. na przystanku około północy, to jak wyjaśnić brak śladów włamania? Zadrapania na drzwiach wejściowych (które nie były wyważone) wydają się raczej nieudolną próbą upozorowania włamania.
Jak więc sprawca lub sprawcy dostali się do pizzerii? Czy mieli klucze? Czy ktoś ich wpuścił? Kamery nie zarejestrowały niczego poza zachowaniem Kamila N., który zamroczony kręcił się po barze. Co ciekawe, to właściciel i jego pracownicy dostarczyli policji wiele dowodów. To oni zauważyli zadrapania na drzwiach wejściowych, młotek leżący w pobliżu oraz potwierdzili w zeznaniach, że wymienili zamki w lokalu.
Biegły z zakresu przyczyn pożarów oglądał budynek 17 i 21 maja. Jako przyczynę pożaru wskazał podgrzewany tłuszcz w rondlach na kuchni gazowej. Później pracownicy pizzerii oraz właściciel zeznali, że rondle zwykle nie są zostawiane na kuchni, lecz przechowywane czyste w szafce. Wygląda więc na to, że ktoś celowo ustawił je na kuchni i być może włączył gaz. Jednak żaden dowód nie wskazuje, kto i kiedy to zrobił. Być może prokuratura posiada informacje, które nie zostały jeszcze ujawnione.
22 maja Prokuratura Rejonowa w Tarnowskich Górach, reprezentowana przez prokuratora Wojciecha Braziewicza, postanowiła wszcząć śledztwo. Kamil N. był już zatrzymany od dwóch dni, a tego samego dnia sąd zatwierdził decyzję prokuratury, nakazując jego tymczasowe aresztowanie na trzy miesiące. Później sąd szybko podjął decyzję o przedłużeniu aresztu.
Z ustaleń wynika, że Kamil N. nie mógł schować się w pizzerii, aby później ją podpalić, ponieważ był widziany na przystanku między godziną 23:00 a 24:00. Nie znaleziono również śladów włamania do restauracji ani pizzerii. Nagrania z monitoringu pokazują Kamila N., który kręci się po lokalu, wyraźnie zamroczony alkoholem lub innymi substancjami. Na miejscu zostawił kurtkę z paszportem, co potwierdza jego obecność. Prokuratura jednak nie wyjaśniła, jak Kamil N. dostał się do lokalu – czy włamał się, czy ktoś go wpuścił, i w jakim celu.
Nagrania pokazują, że Kamil N., będąc w stanie zamroczenia, poruszał się po sali, czasem znikał w kuchni, gdzie później wybuchł pożar. Nie zapalał światła, co sprawia, że trudno uwierzyć, aby w takim stanie mógł znaleźć rondle, nalać do nich olej i zapalić gaz. Wiele elementów tej sprawy nie trzyma się logiki. Czy w areszcie przebywa rzeczywisty sprawca podpalenia, czy osoba, która miała być ofiarą pożaru, odurzona i pozostawiona na miejscu, aby zginąć, zabierając winę ze sobą?
Właściciele budynku i pizzerii oszacowali straty już dzień po pożarze na 3,65 mln zł. Jednak od strony ulicy ślady pożaru są trudne do zauważenia – około 2/3 budynku z zewnątrz nie nosi widocznych oznak zniszczeń. Najbardziej zniszczona jest część nad kuchnią pizzerii, gdzie budynek został wypalony aż do dachu. Jeśli budynek był ubezpieczony, dopiero opinia biegłych na potrzeby odszkodowania może dokładnie określić koszt remontu. Nie można wykluczyć, że właściciele, będąc w emocjach po tragicznym wydarzeniu, mogli pomylić się w szacunkach o znaczną kwotę.
Wartość strat to jednak najmniejsza z wątpliwości w tej sprawie. Najważniejsze pytanie brzmi: czy prokuratura trzyma w areszcie rzeczywistego podpalacza, czy chłopaka, który miał być ofiarą pożaru?
Autor tekstu: Jarosław Mazanek, redaktor naczelny Gazety Myszkowskiej/KurieraZawierciańskiego